Ateny
Być w Grecji i nie
zobaczyć Aten, nie wchodzi w grę (nawet jeśli trzeba jechać pół
nocy). Na pierwszy ogień – Akropol. Jakoś inaczej to sobie
wyobrażałam, czy ja wiem, bez rusztowań? Zaskoczyła mnie ich
obecność, a może nie powinna - podobno stoją tam od lat
siedemdziesiątych. Oczywiście świątynia i tak robi wrażenie
nawet z rusztowaniami, poza tym widok ze wzgórza na miasto, jest
całkiem fajniutki.
Zwiedzanie na szybciutko (jak to na jednodniowym zwiedzaniu Aten), dookoła świątyni „fota tu fota tam” Akropol sam, ja z Akropolem, Tomek z Akropolem, my z Akropolem i biegniemy dalej.
Zwiedzanie na szybciutko (jak to na jednodniowym zwiedzaniu Aten), dookoła świątyni „fota tu fota tam” Akropol sam, ja z Akropolem, Tomek z Akropolem, my z Akropolem i biegniemy dalej.
Tu ruiny takie, a tam inne – robimy zdjęcia i szybciuchem
dalej bo następna grupa czeka :-)) za nami. W domu na spokojnie
sobie obejrzymy zdjęcia :D. Wreszcie chwila oddechu, czas wolny,
włóczymy się po sklepach. Chcę kupić alabastrową figurkę, mój
szacowny małżonek stawia nie uzasadniony opór - bo dziwna! Jak to
dziwna, jeszcze nawet nie namierzyłam regału z figurkami, na oczy
nie widział tego, co chce kupić, a twierdzi że nie, bo dziwna.
Przecież nie chce kupić rzeźby ogrodowej!!! Na totalny brak
zrozumienia może być tylko jedna odpowiedź - Nie to nie – nie
gadam z tobą. (Kobiety mają jeden skuteczny sposób wymuszania satysfakcjonujących je rozwiązań - FOCHA :P ) Po jakichś 30 minutach rozważania wszystkich za i
przeciw zakupowi alabastrowej figurki, wsłuchiwania się z uwagą we
własne sumienie mąż deklaruje chęć powrotu do sklepu z
figurkami. Wracamy, chwila moment i znajduję „antyczną greczynkę
stylowo leżącą na szezlongu” (o dziwo „babeczka” znajduje
aprobatę w oczach mego męża, który twierdzi że myślał, że coś
innego wybiorę – taa... nagiego Apolla do ogródka i będzie go
musiał tachać w walizce do Polski), decydujmy się jeszcze na dwa
kubki z motywem Dionizosa i folkową bluzeczkę dla mnie. Wracamy do
zwiedzania, biegniemy do grobu nieznanego żołnierza,
trafiamy na zmianę warty. Jest to ciekawa ceremonia, głównie ze
względu na układ choreograficzny i stroje żołnierzy.
Po zmianie
warty obowiązkowa fota z wartownikiem. Kierujemy się w stronę
dużego parku/ogrodu, który jak stwierdziła przewodniczka czasy
świetności ma już za sobą (teraz to wieczorno-nocna siedziba
podejrzanego elementu, głównie narkomanów). Wrażenie robi aleja
palmowa,
poza tym faktycznie widać, że park jest zapuszczony. Szybka wizyta na stacji metra, lekcja jak zaaranżować wystrój wykorzystując wykopaliska, jak dla mnie fajny pomysł, chociaż na miejscu tego nieboszczyka to bym nie chciała być.
poza tym faktycznie widać, że park jest zapuszczony. Szybka wizyta na stacji metra, lekcja jak zaaranżować wystrój wykorzystując wykopaliska, jak dla mnie fajny pomysł, chociaż na miejscu tego nieboszczyka to bym nie chciała być.
Na
szybko/błyskawicznie oglądamy w miarę współczesne budynki
użyteczności publicznej. W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze zrekonstruowany na pierwsze nowożytne igrzyska starożytny stadion olimpijski. Cały wykonany z białego marmuru ;)
I już jesteśmy przy autokarze.
Zwiedzając Ateny pieszo warto pamiętać, że ruch organizowany jest
pod katem kierowcy pojazdu mechanicznego, jakiegokolwiek. Ruchliwe
ulice przechodzimy tylko na pasach i tylko kiedy jest zielone
światło, generalnie trzeba się spieszyć bo szybko znika. Ateńscy
kierowcy jeżdżą szybko i nie przejmują się pieszymi.
Podsumowując zwiedzanie Aten ogólnie mało czasu na wszystko, ale i
tak warto było pojechać. W drodze powrotnej mieliśmy krótki
przystanek w miejscu bitwy pod Termopilami.
Jak dobrze pamiętam z hotelu wyjeżdżaliśmy coś ok. 2 w nocy. Bodajże o 8 byliśmy w Atenach. Do hotelu wróciliśmy po 21.... Tak więc wycieczka z pewnością dla wytrwałych, wymagająca dobrego planowania pobytu, żeby następnego dnia nie trafić na jakiś inny wyjazd. Patrząc z dzisiejszej perspektywy chyba lepszą opcją zwiedzenia Aten byłby lot na weekend jakimiś tanimi liniami :)
Skiathos
Na wyspę Skiathos warto
popłynąć dla malowniczego miasteczka i wspaniałej złotej plaży.
Miasteczko ma zwartą zabudowę białych domów z czerwoną dachówką,
co jakiś czas przy wejściu do domu lub balkonie pysznią się
wspaniale kwitnące pnącza. Włóczyliśmy się po uliczkach bez
wyraźnego celu. W czasie naszego krótkiego pobytu maiłam wrażenie,
że nikt się tam nie spieszy, no może poza turystami biegającymi w
pośpiechu żeby zobaczyć co się da zanim statek odpłynie.
My też
wsiadamy na statek, płyniemy na słynną złotą plażę. Jest
rzeczywiście bardzo ładna, z zółciótkim piaskiem, połyskującym
w słońcu (to nika) niezbyt szeroka, zaraz przy plaży rosną pinie.
Mimo, że to pierwsza połowa czerwca, jest dosyć sporo ludzi
(strach pomyśleć jak to wygląda w środku sezonu).
Opalamy się,
pływamy, jest bosko i beztrosko. Wycieczka bardzo fajna, wracamy
wypoczęci i zrelaksowani. W drodze powrotnej animacje na statku –
nauka zorby, szukanie delfinów itp. Całkiem przyjemnie spędzony czas, rejsik relaksacyjny.
Smaki Grecji
Do Grecji przyjechaliśmy
uzbrojeni w zestawy gorących kubków, zupek chińskich z
makaronem i konserw turystycznych różnego typu. Prawie wszystkie
zupki wróciły do Polski ;-). Tomek robił zakupy w miejscowych
sklepikach spożywczych i piekarni. Na obiady lub obiadokolacje
chodziliśmy do miejscowych tawern. Kuchnia grecka zrobiła na mnie
jak najlepsze wrażenie, smaczna, fajnie doprawiona. Po raz pierwszy
miałam okazję spróbować niemarketowej oliwy z oliwek, greckiej
fety, miejscowych owoców i warzyw. Żarełko greckie jak najbardziej OK :)
Podsumowując cały wyjazd, jak na pierwszy raz w Grecji byliśmy całkowicie usatysfakcjonowani, hotel znośny, pogoda całkiem przyjemna mimo początku czerwca. Koszty pobytu znikome, utrzymanie na miejscu też nie było problemem (1€ = 3.20zł, gdzie te czasy :D), podróż owszem męcząca ale do przeżycia. Grecja się nam spodobała na tyle, że w tym roku odwiedziliśmy ją 3 raz i już myślimy o kolejnym. Wkrótce wspominki z wyjazdów na Zakynthos i Kos. Pzdr.
Podsumowując cały wyjazd, jak na pierwszy raz w Grecji byliśmy całkowicie usatysfakcjonowani, hotel znośny, pogoda całkiem przyjemna mimo początku czerwca. Koszty pobytu znikome, utrzymanie na miejscu też nie było problemem (1€ = 3.20zł, gdzie te czasy :D), podróż owszem męcząca ale do przeżycia. Grecja się nam spodobała na tyle, że w tym roku odwiedziliśmy ją 3 raz i już myślimy o kolejnym. Wkrótce wspominki z wyjazdów na Zakynthos i Kos. Pzdr.
Świetny reportaż ,bardzo pomógł mi podjąć decyzje gdzie wybrać się na wakacje! Zniecierpliwością czekam na kolejne:)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanych i bezpiecznych podroży .
Dzięki. Również życzymy rewelacyjnych doznań z podróży ;)
Usuń