poniedziałek, 17 listopada 2014

Grecja 2014... Villa Georgia - Perissa - Santorini cz.4

Czas relaksu....

Kolejnego dnia zaraz po śniadaniu ruszamy na plażę, gdzie stosując zamiennie wygrzewanie i moczenie spędzamy 3 godziny. Plaża w Perissie w przedpołudniowym słońcu prezentuje się następująco

Niedługo po południu zbieramy manatki, wracamy do hotelu gdzie szykujemy się na główną dzisiejszą atrakcje, którą jest rejs na odnawiający się santoryński wulkan połączony z zachodem słońca na wodach kaldery. Rejsy na wulkan oferowane są przez lokalnych organizatorów w różnorakich opcjach, najtańsze, zaczynające się od ok. 15€, ograniczają się do rejsu tam i z powrotem z godzinnym czasem zwiedzania, najdroższe, w cenie ponad 50€ obejmują odwiedzenie wszystkich atrakcji kaldery z wliczonymi posiłkami. Poza tym są jeszcze rejsy prywatne, ale ich ceny przekraczające czasem grubo 200€, nie są na kieszeń budżetowego turysty ;)
My wybraliśmy opcję pośrednią, popołudniowy rejs na wulkan połączony z wizytą w gorących źródłach, "objazdem" innych wysp kaldery bez schodzenia na ląd, którego kulminacją miało być spożycie lokalnego winka w promieniach zachodzącego słońca. Koszt jak już wspominałem w którymś z poprzednich wpisów 25€ za osobę.
Rejs startował o 15.30, my w Firze byliśmy już po 14. Mieliśmy więc troszkę czasu by poszwendać się po mieście i po sklepach.
W końcu docieramy do górnej stacji kolejki linowej do starego portu w Firze, koszt przejazdu 5€. Jest to znacznie lepsza opcja transportu niż te biedne osiołki. Widoki z kolejki też są niezłe.
Po kilku minutach dojeżdżamy do dolnej stacji kolejki. 
Sam stary port w Firze to bardzo przyjemne miejsce. Kilka knajp, trochę sklepów, w tym bezcłowe.
W końcu wypływamy i po raz pierwszy mamy okazję zobaczyć Firę  z poziomu morza.
Po około 15 minutach docieramy do skalistego wybrzeża Nea Kameni - tak nazywa się wyspa w środku kaldery stanowiąca szczyt odtwarzającego się stożka wulkanu. Cała wyspa stanowi Narodowy Park Geologiczny, poruszamy się ściśle wyznaczonymi ścieżkami. Czas pobytu na wyspie to ok. 90 minut, wystarcza to spokojnie na dotarcie na szczyt i powrót do portu. Teren wyspy Nea Kameni, stanowiącej szczyt aktywnego wulkanu, przedstawia iście księżycowy krajobraz. Trudno się dziwić bo wyspa cały czas się wypiętrza, ostatnio w tempie ponad kilkunastu centymetrów rocznie. Z powodu swojej aktywności cała upstrzona jest aparaturą badawczą. Na Nea Kameni jest kilka aktywnych minikraterów.
Opuszczamy Nea Kameni, następny cel naszego statku to gorące źródła i wulkaniczne błoto u wybrzeży kolejnej niewielkiej wyspy na kalderze - Paleia Kameni. Statek zatrzymuje się w niewielkiej zatoczce Agios Nikolaos (jakże oryginalnie ;) ), do źródeł trzeba dopłynąć ok. 30 metrów. Temperatura wody ze źródeł osiąga ok. 35 stopni. Czas na zażywanie kąpieli ok. 30 minut.
Opuszczamy Paleia Kameni, słońce powoli lecz nieuchronnie zmierza ku morzu. My płynąc wokół kaldery i racząc się browarkiem zmierzamy ku Oi. Wokół piękno powulkanicznego krajobrazu.
W końcu zaczyna się przedstawienie... dostajemy winko...
 Oia w zachodzącym słońcu wygląda przepięknie
 Wszelkie wolne miejsca wykorzystywane do obserwacji zachodu słońca, nie chcę wiedzieć co tutaj się dzieje w pełni sezonu :)
No i po wszystkim... osobiście uważam, że rejs po kalderze jest dużo fajniejszą opcją obserwacji zachodu słońca na Santorini od przepychania się w okolicach zamku w Oi.
Wracamy do portu, szybki wjazd kolejką na górę i rzut oka na rozświetloną Firę
Przy wyjściu ze stacji kolejki mijamy gigantyczną kolejkę czekająca na wagoniki do portu. To turyści z liniowców śpieszący na odpływające późnym wieczorem statki.
Ulice w Firze są atrakcyjne także po zmroku
Dzień kończymy krewetkami i krewetkami zapiekanymi w boczku. Koszt za całą krewetkową kolację z dodatkami 40€.
Kolejny dzień to relaksu ciąg dalszy, po śniadaniu od razu uderzamy na plażę i nasz dzień sprowadza się do leżaka z ręcznikiem, rurki z maską i kremów z filtrami czyli kąpiel i opalanie ;). Leżakowanie od czasu do czasu wykorzystuję do sfotografowania lądujących samolotów.
Ostatni dzień wykorzystujemy również na ostatni spacer po Perissie i ostatnie zakupy
Dzień kończymy maksymalnie grecką kolacją
 a Perissa żegna nas pełnią księżyca
Wylot następnego dnia z samego rana, właściciel hotelu o 5 zawozi nas na lotnisko, w minisklepiku na lotnisku kupujemy butelkę Vinsanto i żegnamy się z Santorini. Turbulencje również w tę stronę zapewniają Aegean Airlines ;)
Na lotnisku w Atenach podczas półtoragodzinnej przesiadki robimy jeszcze solidne zakupy spożywcze by w końcu zasiąść w samolocie lecącym do Polski. Punktualnie lądujemy w Warszawie, taxi za 20zł wiezie nas na dworzec autobusowy Metro Wilanowska skąd, po kilkunastominutowym oczekiwaniu, Polskim Busem za 9zł jedziemy do Radomia. Ok 14 jesteśmy w domu, całkiem sprawnie tym razem poszło ;) I tak właśnie kończy się nasza kolejna grecka historia, w przyszłym roku kierunek Korfu - bilety na samolot już kupione :D

Podsumowanie kosztów:
Całą impreza, od wyjazdu do powrotu do Radomia kosztowała nas 5500zł. Z tej kwoty 400€ (ok. 1600zł) kosztowały nas bilety lotnicze dla 2 osób w dwie strony, linie Aegean Airlines, trasa Warszawa - Ateny - Thira - Atheny Warszawa, kupowane w październiku 2013. Za hotel ze śniadaniami zapłaciliśmy 260€, które bank przeliczył na 1090zł. Jedzenie w tawernach to ok. 200€ - 840zł. Zwiedzanie, rejs na wulkan i transport po wyspie to ok. 120€. Do tego na art. spożywcze, pamiątki i w sklepach na lotniskach wydaliśmy ok. 320€ - przywiezione zapasy greckich smakołyków starczą nam chyba na następny rok ;) Koszty transportu na trasie Radom - WAW - Radom zamknęły się tym razem w kwocie 50zł za dwie osoby.
Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni z samodzielnego zorganizowania sobie tego wyjazdu. Poprzednie greckie wakacje organizowane czy to przez SkyClub w 2012 czy to TUI w 2013 wiązały się każdorazowo z wydatkami ok. 7000-7500zł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz