niedziela, 27 grudnia 2015

Grecja 2015... Glyfada Beach - Korfu, cz. 2

Relaksu ciąg dalszy...


Nieco sponiewierani wczorajszą trasą środę spędzamy ponownie na całodziennym plażowaniu i moczeniu się w morzu. Nasza jedyna inna aktywność to wyprawa do sklepu po napoje, przy okazji kupuję materac, co znacząco wzmogło nasze relaksacyjne doznania na glyfadzkiej plaży :D
Dzień kończymy wieczorną wizytą w tawernie i spotkaniem z winem i grilowanym miksem mięsnym... Kolacji towarzyszy kilkuminutowy opad oraz tęcza ;)
Kolejny dzień to nasza druga wycieczka po wyspie. Rozleniwieni zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty lokalnego biura podróży, prowadzonego przez Dorotę Kamińską, autorkę bloga sałatka po grecku. Oddaję klawiaturę Gośce ;)  
Nasz wybór padł na wycieczkę „Najpiękniejsze widoki Korfu”. Kolejność zwiedzania uległa nieco zmianie w odniesieniu od prezentowanej na stronie. Wycieczkę zaczynamy w Paleokastritsy.
Po dotarciu do portu z którego mieliśmy wypłynąć na plażę okazało się, że wiatr jest zbyt silny i nie ma szans na dopłynięcie na Paradise Beach, tak więc stanęło, że popłyniemy w jakieś inne miejsce za połowę ceny. Po uzyskaniu zgody na proponowane rozwiązanie uczestników wycieczki nastąpił podział grupy na tych co chcą skorzystać z toalety (było nas 3 kobitki – w tym Dorota + mała dziewczynka) i całą resztę. Cała reszta poszła za „kapitanem”, a my wiadomo gdzie. Efekt był taki że cała reszta siedziała stłoczona w jednej łódce (w tym Tomek z dwoma torbami, aparatem i kamerką), a my osobno, komfortowo na luzaku. Rejs był stosunkowo krótki, widoki owszem fajne (wiadomo kolory wody), chociaż po Zakynthos nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia. Standardowo godzinka na plażowanie i kąpiel. Woda zgodnie z oczekiwaniami lodowata , wydaje mi się że większość uczestników z ulgą powitała łódki które po nas przypłynęły. W czasie rejsu na i z plaży zaliczyliśmy klika miejscowych atrakcji np. skały które przypominają łeb (do wyboru): owcy, małpy lub lwa, „oko boga” tj. formację podwodnych skałek przez które przebijają promienie słoneczne, wpłynęliśmy do jakiejś groty w której były różowe korale (choć dla mnie to wyglądało jak jakieś glony czy porosty lub tez inne morskie ustrojstwo).



Po zakończeniu rejsu w zatoce Vrachos zjedliśmy obiad w miejscowej tawernie. Ponieważ jestem fanką morskich robaczków zamówiłam danie o nazwie „Talerz rybaka” i dostałam kopiasty talerz owoców morza :-)).

Nie wiem dlaczego ale mam jakieś dziwne szczęście do zamawiania potraw które są podawane w bardzo dużych porcjach. W drodze do zamku san Angelo (Angelokastro) zatrzymaliśmy się przy sklepiku z pamiątkami, w tym akurat pracowała Polka, co dla niektórych uczestników wycieczki okazało się znacznym ułatwieniem przy robieniu zakupów. My również skorzystaliśmy z okazji i zakupiliśmy dżem kumkwatowy, miód kasztanowy oraz mini moździerz z drzewa oliwnego. 

Zamek San Angelo to malownicze ruiny i punkt widokowy na zatokę Palokastritsa. Szczęśliwie dość blisko mogliśmy podjechać busem, więc na samą górę był niewielki odcinek do przejścia. Ruiny, jak ruiny w greckim stylu tzn. porośnięte zeschłym zielskiem ;-), za to widoki były spektakularne.
Kolejny przystanek naszej wycieczki to „Kanał miłości” w Sidari. Wszystko byłoby ok gdyby nie wiatr, bo wiało konkretnie, unosiło małe drobiny piasku i pryskało wodą, także przyszliśmy, zdjęcia popstrykaliśmy w tempie ekspresowym i już nas nie było.

Ostatnią atrakcją wycieczki był punkt widokowy w restauracji 7th Heaven w Peroulades. Wiało chyba jeszcze bardziej :P Niewątpliwą atrakcją była szklana platforma nad klifem.

Ze względu na wiatr odpuściliśmy przylądek Drastis. Bo skoro wiało w Sidari i w Peroulades to musi wiać i na Drastis... Podsumowując wycieczka całkiem przyjemna, szkoda że w realizacji przewidzianego programu przeszkodził wiatr. Bierna turystyka (siadam i wszędzie mnie wiozą) szczególnie po naszych tegorocznych samodzielnych wyjazdach miała swój urok.
19 czerwca to nasz przedostatni dzień na Korfu. Ponownie przeznaczamy go na relaks plażowy. Ja skupiam się na eksploracji pobliskich skałek.
a Gośka uwiecznia nasze siedlisko
Dzień kończymy rewelacyjnymi rybami a przede wszystkim wypiekanym na miejscu chlebem czosnkowym. Dlaczego nie odkryliśmy go wcześniej? Jest po prostu rewelacyjny.
Po kolacji zabieramy lokalne browary i idziemy pożegnać się z Myrtiotissą

Sobota 20 czerwca to nasz ostatni dzień na Korfu. Wylot mamy jednak dopiero późnym wieczorem. Cóż więc nam pozostało jak kolejny dzień spędzić na błogim lenistwie na plaży :) Tym razem udajemy się na drugi koniec glyfadzkiej plaży, okupowany zwykle przez naturystów. Mamy zamiar przycupnąć gdzieś z boku. Spotyka nas jednak bardzo miła niespodzianka, bowiem na plaży nie ma dziś żywej duszy. Ogarnięci euforią postanawiamy zrzucić ciuchy i poczuć się bliżej natury.... Szczęśliwie niemal przez cały dzień mieliśmy plażę tylko dla siebie :D
Kulinarne Korfu żegnamy tak jak przywitaliśmy - miksem owoców morza z widokiem ;)
Korfu nam się spodobało, bardzo nam się spodobał również spokojny i nastawiony na wypoczynek przebieg naszego pobytu. Zwykle podczas wakacyjnych wypadów do Grecji próbowaliśmy zobaczyć jak najwięcej nie oszczędzając się wcale. Nie wiem czy to wiek czy intensywne pierwsze półrocze 2015 roku skłoniło nas do bardziej luzackiego podejścia do wyjazdu ale efekt przerósł nasze oczekiwania. Naprawdę odpoczęliśmy i nabraliśmy energii.
Za rok czerwcowe greckie wakacje spędzimy na Rodos, prawdopodobnie w Kolymbii.

Podsumowanie kosztów:
Przeloty:  WAW - CFU - WAW 713zł za 2os. liniami Wizzair. W podanej cenie zawarły się również bagaż rejestrowany, miejsca XXL i priorytet wejścia.
Noclegi: 275,16$ na travelocity.com, przeliczone na karcie Raiffeisen Wizz na kwotę 1011,13zł
Transfery: 317zł
Razem koszty organizacyjne: 2041,13zł za 2 osoby :)
Wyżywienie, napoje, wstępy do atrakcji, transport na wyspie, leżaki na plażach oraz pamiątki, spożywka oraz duty free zwiezione do Polski ok. 750€

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz