niedziela, 13 września 2015

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu cz. 1

Technikalia

Rzym. Wieczne Miasto. Miejsce, gdzie każdy powinien wcześniej czy później trafić. My do Rzymu trafiliśmy w sumie zupełnie przypadkiem. Na ten rok nie planowaliśmy wizyty w Rzymie, ale gdy trafiła się okazja kupić bilety tam w odpowiadającym nam terminie, do tego na weekend, za 34zł/osoba nie można było nie skorzystać. Powrót kupi się innym razem, pomyślałem. A jak nie, to nie będzie szkoda tych kilkudziesięciu złotych. Udało się jednak kupić bilety powrotne również w dobrej, choć nie tak rewelacyjnej, cenie. Z pomocą przyszedł Ryanair z ofertą przelotu za 84zł. Łączny koszt transportu lotniczego wyniósł zatem za dwie osoby 236zł.
Po ogarnięciu dolotów przyszedł czas na noclegi. Po kilku zmianach spowodowanych ruchami cen w różnych miejscówkach zdecydowałem o rezerwacji 3 noclegów w minipensjonacie Vaticano84 Rezerwacja na portalu hotels.com, cena pobytu ze śniadaniami  wyniosła 132€. Pensjonat to tak naprawdę 4 pokoje z łazienkami w jednym z budynków mieszkalnych tuż obok murów watykańskich, jakieś 100m od wejścia do Muzeów. Poza pokojami obiekt oferował jeszcze salę śniadaniową z dostępnym non-stop ekspresem do kawy/herbaty. W pokojach standardowe wyposażenie + lodóweczka z napojami uzupełnianymi gratis przez właścicieli. Śniadania typowo włoskie, słodkie bułki, croisanty itp. Z tego miejsca jesteśmy bardzo zadowoleni i z czystym sumieniem możemy polecić. Poza Watykanem bardzo blisko mieliśmy również stację metra Cipro skąd można było ruszać w miasto ;)
Ze względu na dość wczesny wylot i konieczność porannego dojazdu do lotniska Ciampino, na ostatnią noc postanowiliśmy zarezerwować miejscówkę w okolicach dworca Termini, skąd kursują autokary na lotnisko. W celu ograniczenia kosztów postanowiłem wykorzystać kredyty uzbierane w aplikacji HotelTonight i rezerwacji dokonać na miejscu tuż przed noclegiem. Wybór mój padł na hotel Ville delle Rose którego cena po odliczeniu środków z konta HT wyniosła 14€. O hotelu tym nic dobrego nie napiszę, zdecydowanie poniżej oczekiwań. Podsumuję to stwierdzeniem, że te 14€ to adekwatna cena do tego co otrzymaliśmy w zamian. Dobrze, że to tylko jedna noc, ogarnąć się i wyspać dało radę ;)
Transfery lotnisko - miasto - lotnisko powierzyliśmy firmie Sitbus, głównie dlatego, że w drodze z Fumicino przejeżdża w pobliżu Watykanu i ma tam przystanek. Na Ciampino, jak już pisałem wcześniej, autobus odjeżdża spod dworca kolejowego Termini. Koszt biletu 6€ za kurs/osobę, łącznie wydaliśmy więc 24€. Szczerze mogę polecić ten transfer ponieważ znacznie mniejszy tłum atakował Sitbusy niż Terravision, co przełożyło się na znacznie większy komfort wsiadania i podróży ;)
Po dotarciu na kwaterę rzucamy graty i ruszamy na jeść, bo trochę w drodze zgłodnieliśmy. Na dworze ciemno i chłodno.... Przed wyjazdem zgodnie z sugestiami znajomych potwierdzonymi dobrymi recenzjami na TA zdecydowałem, że w pobliżu Watykanu żywić będziemy się w Pizzeria - Ristorante Amalfi Pierwsza wizyta była na tyle udana, że kolejne dwa wieczory również tam spędziliśmy. Żarełko wyśmienite, zarówno pizze jak i makarony, do tego w bardzo przystępnych cenach. Polecamy. Po drodze do pizzerii zahaczamy o wieczorny Plac Św. Piotra i okolice.

Pierwszy dzień prawdziwego zwiedzania. Hasło przewodnie – od placu do placu, od fontanny do fontanny ;) Nasz pierwszy cel to Piazza del Popolo, w okolice którego dojeżdżamy metrem z bliskiej naszej noclegowni stacji Cipro. Wysiadamy na stacji Flaminio, by po chwili ujrzeć północną bramę Murów Aureliana zwaną Porta Flaminia, stanowiącą obecnie jedno z wejść na plac.
Zaraz za bramą naszym oczom ukazuje się ogromna przestrzeń z górującym nad nią egipskim obeliskiem wzniesionym przez Ramzesa II w Heliopolis, sprowadzonym do Rzymu przez Oktawiana Augusta oraz z dwoma fontannami po bokach. Przepiękna przestrzeń z nieco niechlubną historią – aż do pierwszej połowy XIXw. plac był miejscem publicznych egzekucji...
Po wejściu na plac po prawej stronie znajduje się jedna z dwóch rzymskich fontann Neptuna (druga jest na Piazza Navona), natomiast po lewej stronie widzimy Fontana della Dea di Roma. Chociaż sformułowanie "widzimy" jest może lekką przesadą, gdyż fontannę przesłania ustawiona na placu scena oraz wozy transmisyjne włoskich telewizji – jak się okazało trafiliśmy na przygotowania do jakiejś demonstracji ;)
Ta demonstracja pozbawiła nas możliwości obejrzenia największej atrakcji Piazza del Popolo a mianowicie bazyliki Santa Maria del Popolo, jednego z najpiękniejszych rzymskich kościołów. Na drzwiach ujrzeliśmy tylko kartkę z napisem w wolnym tłumaczeniu "z powodu demonstracji bazylika w dniu dzisiejszym otwarta od godz. 12"
Po przeciwnej stronie Porta Flaminia znajdują się dwa bliżniacze kościoły Santa Maria dei Miracoli i Santa Maria in Montesanto (warte krótkiej wizyty choć nie zawsze oba są otwarte w tym samym czasie) oraz 3 wychodzące z placu ulice, my wybieramy środkową Via del Corso rzucając jeszcze okiem na Piazza del Popolo z przeciwnej strony.
Spacerując wzdłuż Via del Corso zahaczamy o kościół San Carlo al Corso po opuszczeniu którego odbijamy w prawo i kierujemy się w stronę Piazza Navona. Dotarcie z Piazza del Popolo  na Piazza Navona zajmuje nam nieco ponad 30 minut. W końcu docieramy i pierwsze, co rzuca się w oczy to nietypowy, bardzo podłużny kształt placu. Kształt ten zawdzięcza on temu, że zbudowany został na ruinach starożytnego rzymskiego stadionu Domicjana.
Największą atrakcją placu jest oczywiście fontanna Czterech Rzek dłuta Berniniego oplatająca egipski obelisk – trochę tych obelisków z Egiptu naszabrowali, bo ten nie jest ostatnim przez nas widzianym ;)  Na placu znajdują się jeszcze dwie fontanny, wspominana wcześniej, poświęcona Neptunowi, Fontana del Nettuno oraz Fontana del Moro, zaprojektowana przez Berniniego. Wokół placu znajduje się wiele ciekawych budynków, my polecamy wizytę w kościele św. Agnieszki.
Na Piazza Navona robimy sobie półgodzinną przerwę na uzupełnienie płynów, mimo, że to dopiero luty słońce daje całkiem konkretnie. Lekko odpoczęci ruszamy dalej do znajdującego sie nieopodal, a często pomijanego przez turystów, kościoła św. Ludwika Króla Francji. Znajduje się on niemalże tuż obok Piazza Navona i kryje m. in. 3 obrazy Caravaggia. Atrakcyjne jest również bogato zdobione wczesnobarokowe wnętrze,
Kilka minut dalej trafiamy na Piazza della Rotonda i monumentalny budynek rzymskiego Panteonu. Starożytna świątynia poświęcona niegdyś wszystkim rzymskim bogom dziś służy tylko jednemu -  od VIIw. jest bowiem katolickim kościołem. Wewnątrz znajdziemy słynny oculus, czyli dziurę w kopule przez którą wpada światło oraz groby zasłużonych Włochów, m. in kilku władców oraz Rafaela.
W drodze na Piazza di Trevi ze słynną fontanną o tej samej nazwie, zaglądamy do kościoła poświęconego Ignacemu Loyoli, założycielowi jezuitów. Uwagę w tym miejscu powinny zwrócić przede wszystkim freski i namalowana na płótnie kopuła
Docieramy w końcu do placu di Trevi i ukrytej nie tylko między budynkami znajdującymi się przy tym niewielkim placyku ale przede wszystkim za rusztowaniami fontanną. Przed wyjazdem do Rzymu długo się zastanawiałem, czy biorąc pod uwagę remont di Trevi warto sobie psuć pierwsze wrażenie i nie odpuścić wizyty tutaj. Zdecydowałem, że pójdziemy i chyba troszeczkę żałuję...
Po przepychance podczas oglądania fontanny przyszła pora na chwilę odpoczynku, kupujemy więc przy ulicznym stoisku na placyku lokalne kanapki i coś do przepicia. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej ku Placowi Weneckiemu.
            Piazza Venezia położony jest u stóp Kapitolu. Otoczony jest wieloma ciekawymi budowlami, spośród których wyróżnia się Ołtarz Ojczyzny. Pełni on jednocześnie funkcję Grobu Nieznanego Żołnierza i pomnika króla Wiktora Emanuela II – ojca zjednoczonych Włoch.
Tuż obok placu znajdują się również najsławniejsze zabytki starożytnego Rzymu, na których skupimy się innym razem. Jednak mimo zaplanowania zwiedzania Rzymu Starożytnego na kolejny dzień ciężko nie chłonąć otaczającej historii
Z ciężkim sercem odstawiamy starożytny Rzym na bok i udajemy się do budynku Altare della Patria. Nasz cel to taras widokowy. W budynku tym znajdują się dwa tarasy, jeden nieco niżej, bezpłatny, do którego wystarczy pokonać znaczną liczbę schodów i drugi, na który można się z tego niższego dostać windą, niestety płatny. Zadowalamy się bezpłatnym, widoczki niczego sobie a przy okazji możemy skorzystać ze znajdującej się na nim kawiarni, napić się kawy i zjeść jakiś deser czy sałatkę.
Po godzinie w kawiarni ruszamy Via dei Fori Imperiali spacerując pośród ruin Rzymu, pierwszy raz mijamy Koloseum i idziemy dalej Via Lubicana by dojść do Placu San Clemente i znajdującej się przy nim Bazyliki San Clemente. Z zewnątrz niepozorna, nie rzucająca się w oczy. Za to wewnątrz..... Napiszę tylko, że poza poziomem podstawowym zbudowanym w XIIw. po wykupieniu biletu w cenie 5€ (obecnie, od lipca 2015, opłata ta wynosi ponoć już 10€ niestety) możemy zejść do podziemi kościoła, gdzie na 2 poziomach możemy dosłownie dotknąć historii i obejrzeć pozostałości zabudowań z IV-V a nawet, na poziomie najniższym, IIw.. Zdecydowanie polecam mimo całkowitego zakazu fotografowania.
            Czas ucieka, na 17 mamy zarezerwowaną wizytę w Vilii Borghese, przyśpieszamy więc nieco i do naszego następnego, jakim jest bazylika św. Jana na Lateranie, celu dojeżdżamy tramwajem ze znajdującego się nieopodal przystanku.
            Bazylika św. Jana na Lateranie jest jedną z czterech rzymskich bazylik papieskich. Jej początki sięgają IVw. Wielokrotnie przebudowywana swój obecny kształt uzyskała w XVII – XVIIIw. Zdecydowanie warto ją odwiedzić, tym bardziej, że w porównaniu z watykańską bazyliką św. Piotra, jej zwiedzanie jest dużo bardziej komfortowe ze względu na mniejszą liczbę turystów. Ze względu na goniący nas czas wnętrze zwiedzimy sobie jutro.
Tuż obok bazyliki znajduje się kolejny fragment Murów Aureliańskich, z zawdzięczającą swą nazwę sąsiadującej bazylice bramą Porta San Giovanni.
            Z pobliskiej stacji metra San Giovanni jedziemy do Galerii Borghese. Galeria Borghese to prawdziwa świątynia sztuki, znajdziemy tu dzieła Caravaggia, Rafaela, Tycjana, Belliniego i wielu innych. Do tego kolekcja rzeźb Berniniego i zabytki antycznego Rzymu. Punkt obowiązkowy. Z zakupem biletów do galerii może być jednak pewien problem. Są one bowiem sprzedawane wyłącznie w przedsprzedaży, na konkretny dzień i godzinę. Z reguły wystarczy rezerwacja na kilka dni wcześniej, jednak w szczytach turystycznych należy się liczyć z koniecznością rezerwacji na kilka tygodni przed planowaną wizytą. Rezerwacji wejściówek dokonujemy tutaj: galleriaborghese.it.
            Cała galeria oblepiona jest naklejkami "no foto". Widząc jednak pstrykających dookoła Azjatów zapytałem osobę z obsługi o robienie zdjęć – odpowiedź "no problem" więc grzechem byłoby nie skorzystać z okazji ;)
Z zewnątrz Villa Borghese wygląda tak
Przed nami ostatni plac i ostatnia fontanna. Po opuszczeniu galerii swoje kroki kierujemy ku znajdującemu się nieopodal Piazza Trinita dei Monti. Po dotarciu na ten placyk spoglądamy w dół na kolejny, Piazza di Spagna, i łączące je słynne Schody Hiszpańskie.
Zaglądamy jeszcze na chwilę do kościoła Trinita dei Monti, trafiamy akurat na jakieś nabożeństwo podczas którego, po łacinie śpiewane są jakieś chorały. Mimo mojego dystansu do religii stwierdzam, że miało to duży urok ;) Opuszczamy kościół i schodzimy słynnymi schodami w dół. Wokół dosłownie mrowie ludzi, schody obsiadłe totalnie, ciężko o wolną przestrzeń.


U podstawy schodów niepozorna fontanna zwana Fontana della Barcaccia, co w wolnym tłumaczeniu oznacza fontanna strasznie brzydkiej łódki ;)
Totalnie wymordowani pełnym chodzenia dniem udajemy się na stację metra Spagna skąd wracamy do Watykanu. Kolacja w Amalfi i wracamy do hotelu. Jutro Rzym antyczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz