niedziela, 24 lutego 2013

Rejs po Nilu, podsumowanie

Na koniec troszkę wrażeń ogólnych i statystyki.
(tekst kursywą to dopiski najlepszej z małżonek)

Jedzenie

Jak dla mnie było OK. Było się czym najeść, smacznie i zdrowo. Dużo owoców i warzyw - świeżych, na ciepło, w sałatkach. Mięsa OK, różnorodne, było wszystko, co powinno wg mnie być w Egipcie - wołowina, baranina, kurczak, indyk i kaczka. Ryby i owoce morza. Pewne rzeczy bardzo mi smakowały, z innymi moja przygoda zakończyła się po małym kęsie. Jak w życiu. Braków czy kryzysu w bufecie moim zdaniem widać nie było. Wybór produktów i potraw na śniadanie, obiad i kolację moim zdaniem w zupełności wystarczający. Do każdego posiłku: wybór sałatek warzywnych i przynajmniej jedna sałatka owocowa oraz warzywa solo do samodzielnego skomponowania sałatki (pomidor, ogórek, cebula, papryka, kapusty biała i czerwona, oliwki, marchewka, itp.), miejscowe pieczywo – głównie małe bułeczki i chleb taki jak u nas gryzka. Dla wegetarian (i nie tylko) do każdego posiłku podawano „warzywne mixy” w sosach lub gotowane na parze, fasolkę i lentil w sosach. Na śniadania serwowano: parówki z wody lub w sosie warzywnym, jajka na twardo, omlet lub jajecznicę, wybór twarogów, serów żółtych, płatków z mlekiem. Wędliny takiej jak w naszym kraju nie zauważyłam, chociaż coś na kształt mortadeli było podawane do śniadania, tak więc osoby które muszą zjeść z rana kanapkę z „wędlinką” będą w kłopocie. Wędliny i sery były całkiem OK. Nie wiem skąd ta mortadela.... Ja zajadałam się twarogiem z pomidorami i serem białym podobnym do fety. Na obiad podawano: przystawki zimne (nic poza marynowanymi burakami i grilowanym bakłażanem nie utkwiło mi w pamięci), dwie zupy do wyboru (zupa krem i coś na kształt rosołu), zawsze było coś pieczonego, duszonego i grilowanego (drób / wołowina / ryby), ryż, ziemniaki lub pataty, poza tym wybór makaronów z pastami. Po obiedzie deser - ciasta, słodkie ciasteczka lub owoce: guawa (mi nie zasmakowała, wolę naszą swojską gruszkę), małe zielone banany (ku naszemu zdumieniu dojrzałe i bardzo smaczne), pomarańcze (miodzio - słodziutkie, soczyste, cieniuśka skórka) i mandarynki (zdecydowanie najgorsze, ewidentnie przejrzałe, suche i bez smaku). Na kolacje: warzywa do wyboru surowe i „przerobione”, mięsko pieczone i duszone, ziemniaki, fasola, ryż do wyboru do koloru. Dania kolacyjne były co do zasady bardzo podobne do obiadowych. Mniej więcej analogiczne zestawy potraw i sposobów przyrządzania.

Potrawy wydawały się być przygotowane i doprawione pod europejczyków. Z dań które były serwowane jako typowo egipskie mi zasmakował najbardziej lentil po egipsku czy też na sposób egipski (danie podawane na ciepło – soczewica w pomidorach doprawiona oregano) i małe ciasteczka / bułeczki na słodko.

Napitki czyli statkowe All Inclusive

Jak ktoś jest zainteresowany częstym alkoholizowaniem się to AI jest obowiązkowe. Jak ktoś tak jak my alkoholu używał sporadycznie AI to raczej zmarnowane pieniądze, które można w Egipcie wydać na fajniejsze rzeczy. Praktycznie się nie ograniczając - codziennie lampka wina do obiadów i kolacji, rzadziej inny napój, prawie codziennie 1 lub 2 Sakary dla mnie a jakieś soki i napoje w barze dla Gośki, 2 krótkie wieczory w lounge barze z softdrinkami lub soczkonapojami, jednorazowe spożycie "drinka" - rachunek jaki naliczono mi na koniec pobytu za nas oboje to ok. 1200LE. Czyli łącznie ok. 180$. Dopłata do all inclusive podczas zakupu wycieczki to 420zł, na miejscu 16€ za dzień czyli 100€ za tydzień od osoby. Moim zdaniem AI zupełnie się nie kalkuluje i następnym razem też raczej nie będziemy z niego korzystać, chyba, że trafimy na jakieś nieziemskie upały. Oprócz powyższego podczas wyjść na wycieczki kupiliśmy 2 litrowe mirindy, 2 litrowe soki pomarańczowe, 1,5l wody i 4 małe soki z guavy. Ceny napitków na statku:
drinki alkoholowe - 60LE
softdrinki - 30LE
soki, napoje, zimna karkade - 9-12LE
kawa, herbata - 10LE
Sakara - 40LE
lampka wina - 35LE

Statek

***** Deluxe, duży, w całkiem dobrym stanie, deluxe raczej dyskusyjne w naszym rozumieniu tego słowa. Czyściutko, bardzo dobra obsługa, zarówno dbająca o czystość jak i  kucharsko - kelnerska. Nie ma się do czego przyczepić, na każdym kroku widoczna dbałość o turystę. Na pewno lepszy od standardowo znajdującego się w ofercie TUI. Na statku towarzystwo międzynarodowe, oprócz nas grupami Niemcy, Holendrzy, Finowie, Koreańczycy, indywidualnie Węgrzy i przedstawiciele arabskiej Afryki. Na statku salon SPA z sauną, łaźnią i masażami - sauna 55LE za 30min. Basenik na pokładzie słonecznym. Baaardzo dużo leżaków. Internet wi-fi jest dostępny na całym statku za dodatkowo odpłatnością - 25LE za 30min, 75LE za 24h, 150LE za 72h.
Statek należący do firmy Travcotels organizatora rejsów po Nilu, będącej częścią egipskiego biura podróży Travco. Jest to egipski partner TUI zapewniający pełną obsługę turystów ze wszystkich krajów przyjeżdżających do Egiptu za pośrednictwem lokalnych biur TUI. Za pośrednictwem Travco można zorganizować sobie indywidualny wypoczynek na rejsie po Nilu ;)

Kontakty handlowe :-)


W czasie naszej podróży przez Egipt nie zdarzyło mi się spotkać z jakimikolwiek objawami wrogości, niechęci czy agresji ze strony miejscowych. Handlarze, dorożkarze, właściciele łódek byli uprzejmi, oczywiście pomijam cały „szoł” odstawiany przez nich by złapać turystę i zarobić, co dla niektórych mniej asertywnych osób mogło być męczące i zniechęcające. Po pierwszym dniu naszej wycieczki zorientowałam się, że znacznie łatwiej jest mi się poruszać jeżeli „uczepię się” mego szanownego małżonka (jestem pomijana przy nagabywaniu i mogę obejrzeć towary na straganach, co prawda z daleka, ale zawsze), wtedy handlujący jeśli już coś chcieli uzyskać skupiali się prawie wyłącznie na nim ;-). Ciekawa sytuacja zdarzyła się na asuańskim suku, kiedy Tomek chciał kupić ręczniki, sprzedawca zaproponował nam karkade. Ja odpowiedziałam grzecznie - Nie, dziękuję, Tomek – Tak, proszę. Sprzedawca tylko rzucił na mnie okiem i oczywiście dostałam szklaneczkę napoju do wypicia. To tyle jeśli chodzi o miejsce kobiet w islamie i branie pod uwagę ich zdania :-). Co kraj to obyczaj, i skoro wybrałam się w podróż do islamskiego kraju to nie ma co narzekać, tylko trzeba starać się dostosować do sytuacji. Nie było źle. Z każdym kolejnym dniem procentowało nabywane na bieżąco doświadczenie w kontaktach z miejscowymi. Mimo wszystko przed wyjazdem radzę poćwiczyć wymowę "Nie, dziękuję" w kilku językach ;)

Koszty

Rezerwacja robiona dość niespodziewanie w październiku 2012 a więc ominęły nas wszelkie promocje. Koszt za dwie osoby 4478zł. Najniższe ceny w czasie oferty first  minute na lato 2013 jakie widziałem opiewały na bodajże 1981zł/osobę. Dodatkowo opłaty obowiązkowe to 150€ za pakiet wycieczkowy i 35€ napiwkowy. Oprócz tych opłat wzięliśmy ze sobą 1000$, z powrotem przywieźliśmy 99$ i 4LE ale w pamiątki jesteśmy obkupieni dokumentnie. Z fakultetami też się nie ograniczaliśmy, na dodatkowe wycieczki organizowane przez Ashrafa (Abu Simbel, Asuan, wioska nubijska) wydaliśmy 315$. Plan na następny raz to koniecznie oferta FM a do wydawania na miejscu myślę, że spokojnie wystarczy 500 - 600$.

Przewodnik

Naszym przewodnikiem był Egipcjanin Ashraf mówiący po polsku całkiem sprawnie. Niemalże 100 % jego wypowiedzi była zrozumiała i jasna, chociaż zdarzały się komplikacje, do końca grupa nie była zgodna jakie paliwo tankowaliśmy na pustyni wioskowe czy wojskowe :-)). Składnia zdania języka polskiego którą posługiwał się nasz przewodnik to absolutny majstersztyk ;-D, niektóre powiedzonka nazwane przeze mnie „afraszyzmami” wejdą chyba do naszej potocznej polszczyzny. Ashraf ma anielską cierpliwość bo na każde pytanie starał się udzielić sensownej odpowiedzi, było widać że zależy mu żeby wycieczkowicze poznali Egipt, starożytny i współczesny. Poza tym to miły człowiek i dlatego zdobył sobie sympatię grupy polskiej, niektórych pań chyba szczególną bo nosiły autograf Ashrafa złożony na przedramieniu czerwonym markerem – po prostu „rock star” :-))
Od teraz Egipt kojarzył będzie mi się z uśmiechniętą twarzą Ashrafa Alego. Człowiek miły, próbujący pomóc w każdej sytuacji i wyjaśnić wszelkie niejasności. Czasem nieporadny w zmaganiach z naszym językiem, mimo przeciwności walczył jednak dzielnie. Długo jeszcze będzie brzmieć mi w głowie chyba ulubiony jego tekst: "Wyobrażacie sobie to wy?".  Jak będę się wybierał ponownie na TUIowy rejs to z pewnością będę się z nim kontaktował w celu ustalenia terminów w jakich będzie się opiekował polską grupą.

Co bym zmienił w programie Hatszepsut TUI?

1. Dodałbym do programu możliwość zwiedzania świątyni w Esnie lub chociaż czas wolny 2-4h na samodzielnie zwiedzanie. Może nie jest największa, najlepiej zachowana itd, ale samo jej umiejscowienie w głębokim wykopie robi wrażenie. A i tak statek cumuje.
2. Kupił Ashrafowi GPS, żeby mógł podczas wyjazdu do Abu Simbel ogłosić minięcie Zwrotnika Raka ;)
3. Dołożył czasu wolnego w Luksorze, rozbił zwiedzanie Karnaku i Luksorskiej na przed i po obiedzie. Fakultatywne dorożki przenieść z 15.30 na 17-17.30.
4. Wygospodarował 2 - 3h w Asuanie na rejs na Wyspę Kitchenera lub Elefantynę a najlepiej na obie :) Choćby jako fakultet.
5. W końcu zmienił opis wycieczki w części dotyczącej opłaty napiwkowej w wys. 35€. Wg przedstawicieli Travco jest to opłata obligatoryjna a wg opisu na stronie czy też w katalogu fakultatywna.

Na koniec

Podróż do Egiptu to było moje marzenie od wielu lat, cieszę się że udało się je spełnić. Z całą pewnością jeżeli tylko będę mogła to ponowie tam wrócę. Kiedy turysta przestanie oczekiwać, że Egipcie będzie jak w Europie łatwiej wtedy dostrzec kraj ze wspaniałą historią i bogatą kulturą. Dla turystów szukających Europy w Egipcie jest Hurgada z zielonymi strzyżonymi trawniczkami, białymi delfinami, szklano - metalowym obeliskiem, dyskotekami, night clubami, Alibabą, Alladynem i Sindbadem obok siebie. Ja zdecydowanie w trakcie moich wyjazdów poza Polskę wolę szukać tego czego nie znajdę w naszym kraju, co mi się spodoba i zafascynuje. Jeżeli ktoś chciałby poznać prawdziwy kraj faraonów to rejs po Nilu jest dobrym tego początkiem.
Było to nasze 3 podejście do Egiptu. Za pierwszym razem w 2006 roku się rozłożyłem i wylądowałem w szpitalu miesiąc przed wyjazdem, za drugim w 2012 roku Gośka wystraszyła się rozruchów. W naszym przypadku potwierdziło się powiedzenie do 3 razy sztuka. Czy jestem zadowolony - tak, czy polecam taki sposób zwiedzania Egiptu - zdecydowanie tak, czy wrócę do Egiptu - bez dwóch zdań. Czy również na rejs - nie widzę innej opcji, nie interesuje nas plażowanie, jeśli gdzieś wyjeżdżamy to musimy mieć co zwiedzić, wyjazd bez gruzów to wyjazd zmarnowany ;) A że ten tydzień pozwolił nam co najwyżej liznąć Egiptu, powrót tam jest koniecznością :D

Jak coś mi się przypomni to dopiszę. Za jakiś czas ogarnę filmy to pewnie się pojawią na blogu. Jak sobie przypomnę jakieś inne istotne szczegóły z pewnością też znajdą się w tej notce.
Póki co dzięki za uwagę :)

8 komentarzy:

  1. Fajnie mi się czytało Waszą relację, wspominając przy tym swój rejs sprzed 3 lat :). Napisane zabawnie i ciekawie, a przy tym całkiem sporo informacji. Mam nadzieję, że uda mi się powtórzyć tą przygodę (byłby to mój czwarty pobyt w Egipcie) - czego i Wam serdecznie życzę! i-ka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre słowo Imka :) Staraliśmy się żeby relacja mogła być pomocna dla innych rozważających taki wyjazd ale bez jakiegoś zadęcia. Większość relacji była pisana na bieżąco wieczorami więc z reguły humory dopisywały i cieszę się, że znalazło to odzwierciedlenie w treści. Przyznam, że po powrocie nie bylibyśmy w stanie napisać czegoś takiego. Zaczynając pisać myślałem o może 2 - 3 stronach, z dopiskami Gośki wyszło jednak bodajże 11 czy 12 stron tekstu....
    Nie ukrywam, że liczę, iż dzięki temu opisowi liczba osób rozważających zwiedzanie Egiptu poprzez rejs po Nilu znacznie się zwiększy. My wrócimy na pewno w 2014, kwestia tylko zdecydowania czy będzie to styczeń/luty, kwiecień/maj czy też listopad/grudzień...
    Pozdrawiam i życzę jak najszybszego powrotu na Nil :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm. To nie byłam ja - macie więcej czytelników niż sądzicie ;)
    Jeśli nie odstrasza Was niska temperatura to polecam styczeń. Jak jesteście cierpliwi to listopad.
    Kwiecień/maj może być ciepławo, tłoczniej i średnia widoczność.
    Chociaż... czy teraz w ogóle można mówić o tłoku w Dolinie Nilu...? :/
    I.

    OdpowiedzUsuń
  4. zobaczyłem podpis i-ka i plany na czwarty pobyt w Egipcie (a rejsy miałaś już z tego co pamiętam 3) to tak mi się jakoś od razu z Tobą skojarzyło :) Co do tłoku - jeśli to co my widzieliśmy w pewnych miejscach to kryzys, to nie chciałbym jechać zwiedzać w niekryzysowym czasie... Na Nilu też ruch spory http://imageshack.us/photo/my-images/715/egipt20130216135348.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/29/egipt20130216135101.jpg/

    OdpowiedzUsuń
  5. > to nie chciałbym jechać zwiedzać w niekryzysowym czasie...

    O, fajnie bywało, fajnie... zwłaszcza przed barką w Edfu. Albo wokół skarabeusza w Karnaku.
    Ale powiem szczerze, że porównując z sytuacją obecną miało to swoisty urok. Na ulicach było rojno, gwarnie, turystów jak szarańczy. Codzienny poranny konwój z Hurghady do Luxoru to circa 70 autokarów i busów. Nagabywacze byli mniej nachalni i mniej agresywni w swojej nachalności.

    W sumie to teraz można się nie obawiać takiego tłoku, niezależnie od terminu - długo to potrwa zanim odrobią straty, a możliwe że już nigdy nie wrócą do takiego poziomu... szkoda. Bo jak napisałam, swoisty urok w tym był. Widziałam niusa o aktualnym "obłożeniu turystycznym" w Luxorze - 5% tego, co było kiedyś... Pięć procent dla rejonu który praktycznie żył z turystów. Masakra.

    W Winter Palace było tysiąc odwołanych rezerwacji przy okazji zamieszek z tytułu drugiej rocznicy rewolucji. A wypadek balonu to gwóźdź do trumny. Kolejne kilkaset osób straciło jakieś źródło dochodu - począwszy od właścicieli biur, poprzez pilotów, obsługę naziemną i nawodną - tragarzy sprzętu, kierowców busików dowożących ludzi, przewoźników przez Nil o piątej rano, chłopaczków którzy w gąszczu trzciny cukrowej łapali cumy balonów...

    Czy się podniosą po tym wszystkim? Wątpię. Może jakoś się pozbierają, ale w obecnych warunkach takiej radosnej i beztroskiej atmosfery, z jaką zawsze mi się będzie kojarzyła Dolina Nilu, to nieprędko się doczekają ponownie. O ile w ogóle. Smutne ale prawdziwe.

    I.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie! Czytam Wasz blog z zapartym tchem, ponieważ za 16 dni to ja zacznę swoją pierwszą przygodę z Egiptem i również popłynę w rejs po Nilu. Dziękuję za bardzo cenne informacje zawarte w opisie każdego dnia, za dobre rady i bardzo obrazowo przedstawione miejsca, które niebawem sama zobaczę...już czuję się dzięki Wam jakbym tam była :-)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę powrotu w miejsca, których nie zwiedziliście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowa. Cieszy mnie ogromnie, że relacja się spodobała, staraliśmy się opisać wszystko co się dało ;) A przede wszystkim życzymy udanej i pełnej pozytywnych wrażeń wyprawy. Nie wątpimy, że tak będzie bo zwiedzanie Egiptu rejsem to naprawdę fantastyczna przygoda. My do Egiptu wrócimy najwcześniej w przyszłym roku, nastawiamy się na samodzielny wypad do Kairu i okolic. Zobaczymy co nam z tego wyjdzie.
      Również pozdrawiam i jeszcze raz życzę przyjemnego rejsowania :)

      Usuń
  7. Miło się czytało Twoją , przepraszam : Waszą :-) relację. Ja też byłam na rejsie w lutym 2013 i też za mną chodziła powtórka z rozrywki. Jak klasyk: muszę bo się uduszę.... I jadę teraz w lipcu! Wiem, że ciepło, ale mi to nie przeszkadza bardzo. Też myślę o samodzielnym wypadzie do Egiptu, ale poczekam az się tam sytuacja może ustabilizuje? Może będziemy wspierać się logistyką ? :-) pozdrawiam
    joanna

    OdpowiedzUsuń